Co by to porobić tuż po wschodzie słońca?

Niedziela, 15 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Co by to porobić tuż po wschodzie słońca?

Wstępniak
Obudzić mnie o 5:30, zaledwie po 5 godzinach snu, w zasadzie się nie da. Chyba, że stawką jest... rower :).

Śpiesz się powoli
Umówieni byliśmy z Łagodą o 6:30, standardowo przy Maltance. Miałem zapas czasu (rzadko mi się to zdarza) i nie chcąc szarżować z samego rana jechałem dość spokojnie (puls około 140-150). Czekając na Łagodę spojrzałem na licznik i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem czas jazdy wynoszący 18min 2s! Z reguły się spóźniam i potem muszę kręcić z całą mocą, żeby być jak najszybciej nad Maltą, ale zwykle i tak osiągam czas co najmniej 17 minut. Kurczę, zaledwie minuta róznicy, ale ledwo łapię wtedy oddech, jestem zziajany... pytam: po co? Skoro nie widać różnicy to po co... przesadzać z pośpiechem?



Trzy, czyli optymalnie
Tak, trzy kółka na początek dnia to takie w sam raz. Inna sprawa, że na więcej nie było czasu. O 7:30 musiałem wracać do domu, żeby potem się w domu pozbierać i zdążyć na nabożeństwo. Tempo spokojne, ludzi tyle co nic, sama przyjemność :). Po dwóch kółkach przerwa, czas na fotkę i coś tam jeszcze. Ostatnie kółko i można wracać. Mam nadzieję, że za tydzień to samo!



Wskazania pulsometru
Hi: 7%
Lo: 30%
In: 63%
avg: 148
max: 189


Mokro :(

Piątek, 13 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Mokro :(

Fajnie się jeździło po Malcie, ale do czasu... Gdy miałem już wracać zaczęło kropić. Myślę sobie - przeczekam. I to był błąd. Po 10 minutach padało już całkiem mocno. W końcu uznałem, że dalsze czekanie nie ma sensu i po 40 min pojechałem do domu. Wolniutko co by się nie ubłocić, szkoda potem by było rower czyścić. I tak się nie obyło bez szmatki, ale przynajmniej tyłek miałem względnie czysty :).

Pulsometr:
Hi: 1%
Lo: 46%
In: 43%
avg: 140
max: 192

Malta nocą

Niedziela, 8 lipca 2007 · Komentarze(1)
Kategoria Z Łagodą
Malta nocą

Na wezwanie na GG odpowiedział tylko Łagoda, a i to fuksem :). Skubany obudził się (!) przed 22 i jak zobaczył, że o 22:30 przy źródełku zbiórka to się troszkę zniechęcił, ale na szczęście napisałem mu SMSa, że czekam o 22:45 przy Śródce no i się zdecydował - super!

Pogoda do jeżdżenia rewelacyjna. Prognozy nie były najlepsze (silny wiatr i zimno), ale ostatecznie - odczuwalnie - było niecałe 20 stopni i prawie zero wiatru. Zrobiliśmy 2 kółeczka na Malcie. Pierwsze przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, a drugie zgodnie z nimi. Ten drugi kierunek chyba bardziej mi odpowiada :). Tempo przyzwoite - na liczniku było około 26-28 km/h.

Rozjechaliśmy się na Rondzie Rataje. Zaczął mi piszczeć łańcuch co mnie trochę poirytowało, bo to znaczy, że smar zniknął po około 70 km jazdy w suchych warunkach - trochę mało. Zobaczymy jak będzie później.

Wskazania pulsometru:
AVG: 141
MAX: 190
Hi: 7%
In: 53%
Lo: 40%

Nocny patrol z młodzieżą

Niedziela, 1 lipca 2007 · Komentarze(0)
Nocny patrol z młodzieżą

Udało mi się namówić Pawła i Piotrka aby stawili się rowerami na Malcie o 23:15. Ja oczywiście wyjechałem ze sporym opóźnieniem i chcąc je możliwie zmniejszyć mocno depnąłem aby jak najszybciej dojechać nad Maltę. Tempo było bardzo wysokie, puls non-stop powyżej 170 co nie jest najlepsze, ale średnia była imponująca - ponad 32 km/h (dystans 8,33 km).

Po dojechaniu na miejsce okazało się, że pośpiech był zbyteczny, bo chłopakom wyczerpały się baterie w lampce i musieli kupić nowe, co o godzinie 23 w niedzielę w Swarzędzu było możliwe tylko w Tesco. Podjechałem więc do źródełka gdzie poczekałem jeszcze z 5-7 minut aż w końcu przyjechali :). Kilka słów na powitanie i jedziemy.

Pokręciliśmy się trochę po terenie, najpierw po górce przy tablicy wyników, a potem w lasku po stronie stoku. Było rewelacyjnie - lampa w lesie spisuje się rewelacyjnie. Starczała by oświetlić drogę trzem rowerzystom, chociaż przydałaby się jeszcze jedna :). Na pewno potwierdzi to Paweł, który wjechał w 30 cm dół gdy robiliśmy mini kółko dookoła drzewa :).

Czas szybko płynął i trzeba było wracać. Co niektórzy musieli iść rano do pracy (Piotrek). Wrażenie bardzo miłe, jazda nocą to naprawdę wielka frajda :).

Nocny patrol

Środa, 27 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Nocny patrol

Wreszcie się udało! Pogoda co prawda nie sprzyjała (bardzo silny wmordewind, zimno), ale przynajmniej nie padało (no prawie). Zasady były takie jak poprzednio - Łagoda podjechał o 23:10, ja zamykam kafeję i jedziemy nad Maltę :). Wszystko zgodnie z planem (5 minut poślizgu z mojej strony, czyli w normie :P), pozamykałem, poubierałem się i pouzbrajałem się w te moje gadżety.

Na "dzień dobry" poświeciłem Łagodzie po oczach halogenikiem :P, ale to w końcu starsdzy brat więc króciutko :). Zgraliśmy pulsometry, ustaliliśmy którędy jedziemy i w drogę. Nasza trasa: Wierzbięcice -> Niezłomnych -> Kościuszki -> Krakowska -> Most Rocha -> Kórnicka -> Jana Pawła II.

Na rowerze, jak wiadomo, jest niebzpiecznie. Za dnia duzy ruch samochodów, a w nocy... pieszych. Łażą gdzie popadnie. Pierwsze spotkanie mieliśmy na wysokości Starego Browaru, w miejscu gdzie jest droga pieszo-rowerowa o szerokości bodajże 1 m i minąć się z kimś z naprzeciwka się po prostu nie da. Chwilę później samochody stojące na ścieżce, więc znowu trzeba się ocierać na chodniku o pieszych. Potem długo, długo spkój, aż do Kórnickiej, na wysokość budynków Politechniki. Mrygam tym swiatełkiem i mrygam, nawet się odwrócili, ale i tak nie zeszli z drogi dla rowerów. Skończyło się na kilku gramach gumy zostawionej na nawierzchni.

Przed Mostem Rocha, Łagoda włączył swoją Sigmę Ellipsoid. Świetna lampka... ale w obecnej sytuacji należało ją nazwać zwykłym świecidełkiem. Odpowiedź Łagody była natychmiastowa:

"Przynajmniej nie wygląda jak żarówka zwinięta mamie z kuchni" :).

Nad Maltą wiatr dawał się mocno we znaki, w szczególności po północnej stronie. Z kolei tam gdzie było szeroko mogliśmy sobie spokojnie pogadać. Zeszło między innymi na temat kalorii liczonych przez Donnay'a, a konkretnie o tym jakie parametry tam ustawić (w instrukcji do podanej dyscypliny sportu jest podany zakres liczb i nikt nigdzie nie wie jaką wartość ustawić). To był moment, kiedy Łagoda walnął tekst dnia (właściwie to wieczoru):

"A tam w ogóle jest taka dyscyplina jak rowering?" :D

Zrobiliśmy 2 kółka w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara po czym zatrzymaliśmy się na przerwę. Łagoda poszedł pod drzewko (nie omieszkałem go podświetlić co nieco), wciągnął Snickersa, nawet zrobiliśmy sobię fotkę (trzeba było zrobić drugą, bo na pierwszej nie zmieściłem się w kadrze :P). Dostałem też od starszego brata dwie opaski odblaskowe, bo stwierdził, że na rękach mu są niepotrzebne :).



Ostatnie kółko, już w odwrotnym kierunku, było znacznie korzystniejsze w kwestii wykorzystania wiatru. Odległość niby ta sama, nawet czas podobny, ale zmęczenie dużo niższe. Gdy się rozjeżdżaliśmy zaczynało padać. Łagoda miał wmordewind aż do samego domu, ja trochę lepiej, bo momentami wiało trochę z tyłu.

Do pracy

Poniedziałek, 25 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Do pracy

Ano do pracy, ale tylko w jedną stronę. Rozpadało się niemiłosiernie i zaplanowany "nocny patrol" nie wypalił. Do domu wróciłem autem - odwiózł mnie Łagoda. Mielismy jechać razem rowerami, a pojechaliśmy razem z rowerem na dachu :P.

Dzięki brat!

Warsztaty Generacji T w Rokietnicy

Sobota, 23 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Warsztaty Generacji T w Rokietnicy

W Rokietnicy odbywały się tego dnia warsztaty Generacji T związane z ewangelizacją. Podobne odbywały się już w lutym - wtedy pojechaliśmy do Nowej Soli. Tym razem nasz poznański zbór organizował gościł ludzi z Generacji. Tam i tu było bardzo ciekawie, wspaniali ludzie i naprawdę ciekawe pomysły :).

Trasa cały czas asfaltem, przez Kiekrz. Wiało troszkę z boku, ale nie przeszkadzało to zbytnio. Ponieważ rowerowe ciuchy miałem w praniu założyłem zwykłe cywilne, jak za dawnych czasów. Okropnie. Koszulka jeszcze może być, chociaż szybko stała się mokra, a przez to mało komfortowa, ale spodenki... Jednak pampers to jest to co... bardzo umila jazdę na rowerze :).

Jak wracałem to właśnie przestawało padać i na drodze znowu było mokro i znowu dojechałem do domu ubłocony. Łańcucha ostatnio nie umyłem w końcu i dobrze, bo nic mu się nie stało. Dopiero po tej jeździe to zrobiłem i nasmarowałem nowym smarem - White Lightning ORIGINAL. Podobno samooczyszczający - zobaczymy w praniu.

Komu prysznic spod kół?

Czwartek, 21 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Komu prysznic spod kół?

Pojechałem do Kasi aby zrobić jej przerwę w nauce, tak ze dwie godzinki, a potem chciałem pojechać jeszcze na Maltę, żeby zrobić kilka kółek. Wiało niemiłosiernie, ale czasami było w plecy i wtedy było bardzo fajnie :).

Wyjeżdżając z domu było całkiem słonecznie, a nade mną wisiało trochę chmur, ale nie przejmowałem się tym. A szkoda, bo jak dojechałem do Kasi, to zrobiło się szaro, buro i ponuro, zaczęło grzmieć, błyskać i no i padał deszcz. Tak więc moja wizyta przeciągnęła się o ponad 3 godziny.

W końcu woda przestała się sączyć z góry, ale wyjeżdżając od Kasi wiedziałem, że i tak będę mokry i w dodatku brudny. I to nie tylko na plecach i tyłku. Z przodu też, a w jaki sposób? Ano w taki, że cześć wody z przedniego koła rozbija się o dolną rurę ramy, pozostała część zabiera się dalej z oponą i leci przed rower. Jednak powyżej 25 km/h wszystko leciało na mnie, bo zanim ta woda doleciała do ziemi to zdążyłem ją dogonić :/. Z tego powodu bardzo polubiłem chodniki z pozbruku, bo na nich nie ma tyle wody co na asfalcie.

Najbardziej byłem jednak zły, że wczoraj wypucowałem sobie cały rower... Po powrocie postawiłem go więc na stojaku, wziąłem szmatkę i powycierałem od razu napęd, przerzutki, obręcze, a na koniec jeszcze ramę. Łańcuch wylądował w słoiku i jak tylko posprzątam w domu to mu zrobię shaking w płynie do mycia naczyń :).

Danych z pulsometru nie podaję, bo zapomniałem go zatrzymać, odszedłem od roweru i są mylne wskazania :P. Muszę o nim bardziej pamiętać :)

Dzień w środku nocy :D

Środa, 20 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Dzień w środku nocy :D


Co tu dużo mówić - wreszcie mam porządną lampę na rower, dzięki której mam frajdę, że jeżdżę sobie rowerem w środku nocy :D.

Części jakie użyłem:
- akumulator 12V 5Ah; 26,90 zł
- ładowarka do takiego akumulatora (kupiona razem z aku na Allegro); 40,90 zł
- włącznik (A)
- kabel (ponad metr, bo akurat była końcówka) (B)
- wsuwki (C)
- oprawka ceramiczna GU5,3 (D) - okazała się niepotrzebna ostatecznie
- taśma izolacyjna (E); A+B+C+D+E = 10,80 zł w elektronicznym
- oprawa z wysięgnikiem, taka meblowa, regulowana; 10,00 zł (przeceniona z 35,00 zł :)
- żarówka Philips Brilliantline Pro z powłoką dichroiczną 20W 10 stopni; 14,80 zł

RAZEM = 112,50 zł (w tym 9,50 zł za przesyłkę aku i ładowarki) TANIOCHA !!!!!

Montaż to pełna prowizorka - wymaga dopracowania, ale po krótce to tak, akumulator i nadmiar kabla do plecaka, włącznik niestety trochę zwisa za kaskiem (trzeba go będzie jakoś do lampy taśmą może dokleić), wysięgnik był już nieco wyprofilowany, ale trzeba było trochę poprawić kombinerkami, żeby lepiej pasował do kasku, do którego przymocowane jest za pomocą dwóch takich ściskaczy (patrz: zdjęcia), które znalazłem w szufladzie. Pasują też takie metalowe, ale trzeba je troszkę odkształcić, bo one domyślnie są okrągłe.

No i gitara, świeci to to mega super fajnie i jeździło mi się dzisiaj z wielkim bananem na ustach :D. No i te spojrzenia mijanych ludzi... bezcenne :P. Nie no żartuję.

A teraz jeszcze coś nt. gdzie byłem... Otóż, najpierw wymieniłem łańcuch, wyczyściłem resztę napędu tak, żeby się można było przejrzeć. Do pełni szczęścia zabrakło mi dużego klucza imbusowego, żeby korbę odkręcić i musiałem się gimnastykować ze szmatką przez to. Poprawiłem hamulce i w drogę.

Pojechałem do Kasi, porozmawiać chociaż chwilkę - miała dzisiaj zajęcia z etyki lekarskiej na terenie hospicjum i ponoć były bardzo ciekawe, ale też i przygnębiające... O 23 trzeba było się pożegnać, Kasia do spania, a ja do domu. Aha, moja lampa nie była przyjęta z super entuzjazmem, ale ja to rozumiem. Wszystko przeminie jak będzie miała okazję kiedyś się z nią przejechać :).

Z Lubonia pojechałem przez Stary Rynek na Maltę. Na mecie toru regatowego zrobiłem kilka zdjęć. Wcześniej jeszcze odbiłem przy źródełku do lasu. Dojechałem do pierwszego rozwidlenia i wróciłem. A wszystko po to, żeby poświecić sobie lampą w różnych warunkach :D. Gdy chciałem jechać dalej, okazało się, że brama jest już zamknięta, ale pamiętałem, że przy tej od strony źródełka był ochroniarz. Zawróciłem więc do niego i dowiedziałem się, że ta którą chciałem przejechać jest jeszcze otwarta - wystarczy, że podniosę łańcuch i już.

W domu poświeciłem trochę rodzicom po oczach, były ohy i ahy no i koniec.

avgHR = 147
maxHR = 182
Hi = 11%
In = 73%
Lo = 16% (w rzeczywistości było mnie, ale zdarza się, że źle styka nadajnik ze skórą i pomiar jest zaniżony)

Vmax = 43,32 km/h

Podpis Prezesa

Sobota, 16 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Podpis Prezesa

W związku z prezentem dla rodziców z okazji ich 40. rocznicy ślubu musiałem rano gonić na Dębiec do Łagody. A wszystko po to, żeby Prezes się mógł podpisać na kartce z życzeniami. Bez tego impreza Wapno 2007 byłaby totalnym niewypałem. Przy okazji wziąłem dla Łagody pulsometr.

Wiało mocno w twarz, ale średnią utrzymałem naprawdę przyzwoitą. Wręczyłem Łagodzie pulsometr i zaczęła się zabawa :). Robił różne rzeczy, żeby sprawdzić jak to działa no i było śmiesznie. Potem trochę teorii jak korzystać z kontroli pulsu, ustawienie strefy 70-85% i na koniec hasło dnia:

"Ooo, opłaca się myć ręce. Skoczyło mi do 110 a to już jest ponad 50% maxHR, więc spalam tłuszcz :D"

W międzyczasie zaczęło trochę padać, ale jak tylko przestało wróciłem do domu. Bynajmniej nie było z wiatrem. Powiedziałbym, że warunki były w obie strony takie same, a czasy też wyszły bardzo zbliżone (niecałe 25 min).