Wpisy archiwalne w kategorii

Z Łagodą

Dystans całkowity:420.57 km (w terenie 36.00 km; 8.56%)
Czas w ruchu:18:31
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:41.13 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:42.06 km i 1h 51m
Więcej statystyk

Rower z rana jak śmietana

Niedziela, 21 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Wznawiamy dawne zwyczaje i umawiamy się z Łagodą (pierwszy raz w nowym kasku) na rower w niedzielę o poranku :). Pobudka o 6, godzinę później byłem na Dębcu skąd pojechaliśmy na Maltę. Dwa kółka, zajechaliśmy też pod Galerię Malta nową kładką i do domu :).





A teraz do pracy :(

Malta z samego rana

Niedziela, 30 września 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Malta z samego rana

Pogoda była świetna, około 10 stopni, ale za to bezwietrznie i słonecznie :). Trochę się spóźniłem na zbiórkę, bo... na moście Mieszka I stał... stary most Rocha! Ciekawy widok :). W związku z tym musiałem się cofnąć do Mostowej i przejechać przez Wartę nowym Rochem :P.

Z Łagodą zrobiliśmy 3 kółka jedno za drugim, nie spiesząc się zbytnio, była okazja nieco pogadać, a i czas mieliśmy bardzo dobry. Jednym słowem - miodzio :D.

Malta z samego rana

Niedziela, 2 września 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Malta z samego rana

Klasyka, spotkanie o 6:30, 3 kółka i do domu. Łagoda się wyłamał i jak sobie pojechałem to zrobił jeszcze czwarte kółko. A niech mu będzie na zdrowie... :)

Malta o świcie

Niedziela, 22 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Malta o świcie

Po sobotniej Puszczy Zielonce trochę mi się nie chciało zrywać o 5:30, ale lekko się przymuszając, o 6:30 czekałem już na Malcie na Łagodę. Ten z kolei zaspał, ale spóźnił się tylko 5 minut. Jak sam mówi, udało mu się skrócić czas ubierania z ponad 20 minut do zaledwie 10 minut. I to będąc na wpół przytomnym, nieźle :P.

2,5 kółka bez przystanku udały się bez problemu. Przy źródełku kilka żartów, dokończyliśmy kółko i do domu :).

Zakupy w Puszczykowie

Środa, 18 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Zakupy w Puszczykowie

Wstępniak
Na dzisiejszą wycieczkę wybieraliśmy się jakieś 3 tygodnie pomijając fakt, iż pierwotnie mieliśmy pojechać do Puszczykowa jeszcze w maju w trakcie długiego weekendu :). W końcu nam się chciało, wreszcie nie padał deszcz, no i w planach była kapiel w Jarosławcu :). Zdjęć niestety tyle co kot napłakał, bo aparat doszedł do wniosku, że nie będzie współpracował :(

Najpierw Rusałka :)
Zanim przyszedł czas na rower, był czas na inne przyjemności. Pojechaliśmyz Kasią nad Rusałkę aby się przekąpać. Czystość i przejrzystość wody pozostawia wiele do życzenia, ale nie bądźmy wybredni, w końcu w wodzie byliśmy zaledwie 15 minut. Dłużej nie dało rady, bo na plaży zostawiliśmy przecież plecaki, a robiło się coraz gęściej. Potem obiad w domu (specjalność zakładu - makaron z serem) i Kasia do pracy, a ja na rower.

Żar się leje
Uff, gorąco jak w piecu. Jadąc po mieście starałem się by jak najkrócej być w niezacienionym miejscu i w miarę mozliwości nie zatrzymywać się na światłach obok aut. Rezultat był taki, że na zielone światło czaiłem się pod najbliższym drzewem, gdzieś na chodniku :). 15 minutowe spotkanie z Kasią na dworcu przed jej pracą w celu zakupienia kremu do opalania dla mnie - strasznie się zjarałem wczoraj :P. Ooo jak przyjemnie było postać przed klimatyzowanym Rossmanem :).




Co by było gdyby...
...gdyby nie źródełko na Malcie. Było mi tak gorąco, że nalałem sobie pełny bidon lodowatej wody, 1/3 wypiłem, 1/3 wylałem sobie na kask, kark (spłyneło na plecy), a resztę po 15 minutach wylewałem, bo była już ciepła! Zrobiłem w sumie 2 kółka i ruszyłem do Babek, bo zrobiła 14:45, a ja nie byłem pewny czy trafię :P.

Luzik - trafiłem
Trasa banalnie prosta - wystarczy skręcić zaledwie...hmm...4 razy zaledwie :P. Jak na kilkanaście kilometrów to mało :P. Już w Babkach przystanąłem przy lokalnym sklepie celem zakupu wody. Zaraz potem podjechałem pod jednostkę Łagody. Wyjechał zza budynku jak rasowy kolarz i już chciałem mu pstryknąć fotkę, ale przypomniałem sobie, że to jest teren wojskowy i za bramą stoi uzbrojony wartownik :P.

Do Puszczykowa!
Poza miastem pogoda zupełnie inna. Tzn. gorąco jak pies było w dalszym ciągu, ale zaczęło mocniej wiać. Najpierw z prawej strony, ale gdy w Rogalinie skierowaliśmy się na Zachód no to już mieliśmy wmordewind i tempo spadło (do Rogalina Łagoda prowadził i kręcił naprawdę żwawo, pewnie przez te żołnierskie obiadki w stołówce). Na szczęście po około 3 km znou skręciliśmy w prawo w droge osłonietą lasem, więc się uspokoiło.

Wyżej już chyba nie można było...
Sklep z odzieżą rowerową to bardzo specyficzny sklep. Mieści sie chyba na najwyższym wzniesieniu Gór Puszczykowskich. Jak tylko zaczął się podjazd zrzuciłem łańcuch z przodu na najmniejszą tarczę (Łagoda chyba też, ale nie wiem, nie zaglądałem mu między nogi :P) i powolutku powolutku dojechaliśmy. Zziajani, zdyszani, spoceni i w ogóle fuj wpakowaliśmy się z rowerami do sklepu.

Takie same wzory? A co!
Zamierzałem kupić sobie koszulkę z długim rękawem, Łagoda również. Poszliśmy na stojak gdzie są końcówki serii, bo wiadomo, że taniej :). Była koszulka w tym samym wzorze, co Łagody krótka koszulka, dwa rozmiary - 10 i 12. Właściciel, bardzo miły facet, doradził Łagodzie 12. Mnie ten wzór też się podobał, więc założyłem 10 - trochę luźna, długość OK no i rękawy też OK! Super, pełnowartościowy towar za mniej niż pół ceny! Skoro taka okazja to zacząłem się od razu zastanawiać nad krótkim rękawkiem z tym samym wzorem. Skusiłem się, jak facet spuścił z ceny 10 zł :D. Zanim zapłacilismy, właściciel zrobił nam jeszcze małą prezentację bielizny z mikrowłókien i opowiedział w tym czasie co nieco o firmie (okazuje się, że najlepiej sprzedają im się ciuchy za granicą - przede wszystkim w Australii, kto by pomyślał). Łagoda wziął jeszcze ocieplacze na kolana, o których też może pomyślę, jak już się dowiem jak się sprawują.

No to chlup
Zgodnie z planem następnym punktem wycieczki była kąpiel w Jarosławcu. Mnóstwo ludzi, mnóstwo rowerów i straszny zgiełk. Krótka kąpiel, blisko brzegu (obawa przed skurczem), po kanapce, soczku, wodzie i jazda do domu. Skorzystałem z okazji i założyłem sobie nową koszulkę. Teraz wyglądalismy z Łagodą jak profesjonalny team :D.



Ah, to spojrzenie - bezcenne
Za koszulkę można płacić gotówką, ale to spojrzenie Gosi na nasz widok, ubranych w te same koszulki - bezcenne :P. Szkoda, że nie zrobiliśmy sobie zdjęcia, ale będzie jeszcze niejedna okazja. Posiliłem sie rybą po grecku oraz porcją schłodzonego arbuza (mniam!) i pojechałem do domu.


Co by to porobić tuż po wschodzie słońca?

Niedziela, 15 lipca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Co by to porobić tuż po wschodzie słońca?

Wstępniak
Obudzić mnie o 5:30, zaledwie po 5 godzinach snu, w zasadzie się nie da. Chyba, że stawką jest... rower :).

Śpiesz się powoli
Umówieni byliśmy z Łagodą o 6:30, standardowo przy Maltance. Miałem zapas czasu (rzadko mi się to zdarza) i nie chcąc szarżować z samego rana jechałem dość spokojnie (puls około 140-150). Czekając na Łagodę spojrzałem na licznik i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem czas jazdy wynoszący 18min 2s! Z reguły się spóźniam i potem muszę kręcić z całą mocą, żeby być jak najszybciej nad Maltą, ale zwykle i tak osiągam czas co najmniej 17 minut. Kurczę, zaledwie minuta róznicy, ale ledwo łapię wtedy oddech, jestem zziajany... pytam: po co? Skoro nie widać różnicy to po co... przesadzać z pośpiechem?



Trzy, czyli optymalnie
Tak, trzy kółka na początek dnia to takie w sam raz. Inna sprawa, że na więcej nie było czasu. O 7:30 musiałem wracać do domu, żeby potem się w domu pozbierać i zdążyć na nabożeństwo. Tempo spokojne, ludzi tyle co nic, sama przyjemność :). Po dwóch kółkach przerwa, czas na fotkę i coś tam jeszcze. Ostatnie kółko i można wracać. Mam nadzieję, że za tydzień to samo!



Wskazania pulsometru
Hi: 7%
Lo: 30%
In: 63%
avg: 148
max: 189


Malta nocą

Niedziela, 8 lipca 2007 · Komentarze(1)
Kategoria Z Łagodą
Malta nocą

Na wezwanie na GG odpowiedział tylko Łagoda, a i to fuksem :). Skubany obudził się (!) przed 22 i jak zobaczył, że o 22:30 przy źródełku zbiórka to się troszkę zniechęcił, ale na szczęście napisałem mu SMSa, że czekam o 22:45 przy Śródce no i się zdecydował - super!

Pogoda do jeżdżenia rewelacyjna. Prognozy nie były najlepsze (silny wiatr i zimno), ale ostatecznie - odczuwalnie - było niecałe 20 stopni i prawie zero wiatru. Zrobiliśmy 2 kółeczka na Malcie. Pierwsze przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, a drugie zgodnie z nimi. Ten drugi kierunek chyba bardziej mi odpowiada :). Tempo przyzwoite - na liczniku było około 26-28 km/h.

Rozjechaliśmy się na Rondzie Rataje. Zaczął mi piszczeć łańcuch co mnie trochę poirytowało, bo to znaczy, że smar zniknął po około 70 km jazdy w suchych warunkach - trochę mało. Zobaczymy jak będzie później.

Wskazania pulsometru:
AVG: 141
MAX: 190
Hi: 7%
In: 53%
Lo: 40%

Nocny patrol

Środa, 27 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Nocny patrol

Wreszcie się udało! Pogoda co prawda nie sprzyjała (bardzo silny wmordewind, zimno), ale przynajmniej nie padało (no prawie). Zasady były takie jak poprzednio - Łagoda podjechał o 23:10, ja zamykam kafeję i jedziemy nad Maltę :). Wszystko zgodnie z planem (5 minut poślizgu z mojej strony, czyli w normie :P), pozamykałem, poubierałem się i pouzbrajałem się w te moje gadżety.

Na "dzień dobry" poświeciłem Łagodzie po oczach halogenikiem :P, ale to w końcu starsdzy brat więc króciutko :). Zgraliśmy pulsometry, ustaliliśmy którędy jedziemy i w drogę. Nasza trasa: Wierzbięcice -> Niezłomnych -> Kościuszki -> Krakowska -> Most Rocha -> Kórnicka -> Jana Pawła II.

Na rowerze, jak wiadomo, jest niebzpiecznie. Za dnia duzy ruch samochodów, a w nocy... pieszych. Łażą gdzie popadnie. Pierwsze spotkanie mieliśmy na wysokości Starego Browaru, w miejscu gdzie jest droga pieszo-rowerowa o szerokości bodajże 1 m i minąć się z kimś z naprzeciwka się po prostu nie da. Chwilę później samochody stojące na ścieżce, więc znowu trzeba się ocierać na chodniku o pieszych. Potem długo, długo spkój, aż do Kórnickiej, na wysokość budynków Politechniki. Mrygam tym swiatełkiem i mrygam, nawet się odwrócili, ale i tak nie zeszli z drogi dla rowerów. Skończyło się na kilku gramach gumy zostawionej na nawierzchni.

Przed Mostem Rocha, Łagoda włączył swoją Sigmę Ellipsoid. Świetna lampka... ale w obecnej sytuacji należało ją nazwać zwykłym świecidełkiem. Odpowiedź Łagody była natychmiastowa:

"Przynajmniej nie wygląda jak żarówka zwinięta mamie z kuchni" :).

Nad Maltą wiatr dawał się mocno we znaki, w szczególności po północnej stronie. Z kolei tam gdzie było szeroko mogliśmy sobie spokojnie pogadać. Zeszło między innymi na temat kalorii liczonych przez Donnay'a, a konkretnie o tym jakie parametry tam ustawić (w instrukcji do podanej dyscypliny sportu jest podany zakres liczb i nikt nigdzie nie wie jaką wartość ustawić). To był moment, kiedy Łagoda walnął tekst dnia (właściwie to wieczoru):

"A tam w ogóle jest taka dyscyplina jak rowering?" :D

Zrobiliśmy 2 kółka w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara po czym zatrzymaliśmy się na przerwę. Łagoda poszedł pod drzewko (nie omieszkałem go podświetlić co nieco), wciągnął Snickersa, nawet zrobiliśmy sobię fotkę (trzeba było zrobić drugą, bo na pierwszej nie zmieściłem się w kadrze :P). Dostałem też od starszego brata dwie opaski odblaskowe, bo stwierdził, że na rękach mu są niepotrzebne :).



Ostatnie kółko, już w odwrotnym kierunku, było znacznie korzystniejsze w kwestii wykorzystania wiatru. Odległość niby ta sama, nawet czas podobny, ale zmęczenie dużo niższe. Gdy się rozjeżdżaliśmy zaczynało padać. Łagoda miał wmordewind aż do samego domu, ja trochę lepiej, bo momentami wiało trochę z tyłu.

Puszczykowo - BCM NOWATEX

Czwartek, 26 kwietnia 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Puszczykowo - BCM NOWATEX

Coś się stronka sypie, bo mnie wylogowuje i mi znika tekst. Pisałem już 2 razy i już mi się nie chce, więc tylko w skrócie:

Z Łagodą.
Do Puszczykowa - BCM NOWATEX (sklep z odzieżą kolarską)
Mega-ciężki podjazd.
Łagoda - koszulka, ja - spodenki.
Super niespodzianka - chusty gratis.
Powrót alternatywną trasą.
Pycha obiadek na Dębcu.
Home sweet home.