Wpisy archiwalne w kategorii

Z Maleństwem

Dystans całkowity:456.94 km (w terenie 57.50 km; 12.58%)
Czas w ruchu:26:31
Średnia prędkość:17.23 km/h
Maksymalna prędkość:61.14 km/h
Suma podjazdów:2600 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:28.56 km i 1h 39m
Więcej statystyk

Malta wieczorową porą

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Po 7 godzinach nudów w pracy pojechaliśmy na wcześniej już zaplanowaną wycieczkę nad Maltę. Trasa ta co zwykle, spokojna i bezpieczna nawet po zmroku. Na dworze około 15 stopni, a z powrotem to chyba nawet było mniej.

Dębina spacerowo

Piątek, 24 lipca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Spacerowym tempem, na pełnym luziku przez Dębiec do lasków nad Wartą, a potem wałem do Hetmańskiej i z powrotem Dolną Wildę przez Dębiec do domu. Gdy tylko weszliśmy do domu z nieba dosłownie lunęło :).

M1

Niedziela, 24 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Do M1 i z powrotem z Kasieńką :). Pogoda wyśmienita, na dworze rześko, ale już pod koniec robiło się chłodno. Kilka razy po drodze spadło na nas dosłownie kilka kropel, ale poza tym suchutko.

Malta i z powrotem

Piątek, 8 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Jak tylko wróciłem z samotnej wycieczki zjedliśmy z Kasią obiad i pojechaliśmy na wspólną wycieczkę tym razem :). Na Maltę i z powrotem, spokojnym tempem (na szczęście, bo jak na razie 30 km dziennie to dla mnie dużo). Z domu do źródełka wyszło nam idealnie 10,00 km :). Wróciliśmy stroną północną, potem ja musiałem jeszcze wypić 1,5 kartonika soku i mogliśmy wracać do domu. Powoli zaczęło się chmurzyć, wiatr nieco osłabł, a pół godziny po powrocie zaczęło lekko padać. Ufff :)

PS
Całkowity dystans dzisiaj 56 km, jest postęp :).

Szwajcaria Żerkowska

Sobota, 2 maja 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Weekend majowy jest w tym roku beznadziejny, bo po pierwsze dodatkowo wolny jest tylko jeden dzień, a po drugie w sobotę muszę iść do pracy. Biorąc pod uwagę takie ograniczenia wybraliśmy się z Kasią na wycieczkę do Żerkowsko-Czeszewskiego Parku Krajobrazowego. Inspiracją był przewodnik Pascala „Okolice Poznania na rowerze”, trasa nr 14 choć mocno zmodyfikowana i skrócona:

Śmiełów – Pogorzelica (prom) – Szczodrzejewo - Czeszewo – Orzechowo – Dębno (prom) – Lgów – Śmiełów

Jak to bywało ostatnio tak i dziś zawiewało naprawdę mocno, w dodatku było dość rześko. Rowery bez problemu zmieściły się do auta i kilka minut po 9 ruszyliśmy do Śmiełowa. Na drogach pusto, spokojnie i na miejsce dotarliśmy ok. 10:30, a parking przed muzeum był pusty. Zabrałem się za wypakowanie rowerów, a Kasia poszła zrobić kilka zdjęć, nasłonecznienie była bardzo duże, więc zdjęcia też wychodziły bardzo ładne.






Po pierwszym kilometrze wiedzieliśmy już, że jest nam zimno. Temp. nie przekraczała 16-17 stopni, a do tego jeszcze był zimny wiatr. Pierwszy przystanek w okolicach wioski o wdzięcznej nazwie Szczonów, ale z uwagi na fakt, że „szczoć” nam się zbytnio nie chciało zrobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy w dalszą drogę. Kilka minut później wyjeżdżając z zakrętu Kasia zaczyna krzyczeć: AAAA!!! po czym zatrzymuje się, zsiada z roweru i idzie do tyłu. A co było tego przyczyną? Ano żabka.




Jedziemy dalej i napotykamy mały, betonowy mostek nad równie małą rzeczką Odczepich. Całkiem podobny do mostu Rocha. W oddali widać bryłę neoromańskiego kościoła w Pogorzelicy.



Dojeżdżamy do „teowego” skrzyżowania i skręcamy w lewo w kierunku promu. Na prawo droga wiedzie do Paruchowa. Prom był akurat po drugiej stronie Warty, ale na szczęście już ruszał w naszą stronę. Zabraliśmy się z dwoma autami i po 20 minutach byliśmy już na drugim brzegu gotowi do dalszej jazdy. Kiedyś wydawało mi się, że bycie kierowcą MPK może być nudne, bo trzeba jeździć codziennie w kółko po tej samej trasie, ale operator promu to przebija.




Wjeżdżamy na leśną drogę biegnącą mniej więcej wzdłuż Warty i tu zaczęły się kłopotu. Momentami droga była bardzo piaszczysta co znacznie utrudniało jazdę. Zrobiliśmy więc przerwę na kanapkę i jakiś soczek, bo cukier zszedł mi poniżej 70…



Im dalej w las, tym piachu było coraz więcej co bardzo nie podobało się Kasi. Były momenty, że wolała nawet zejść z roweru aniżeli ryzykować wywrotką. Na szczęście w Szczodrzejewie wróciliśmy na asfalt i (z wiatrem w plecy) pojechaliśmy do Czeszewa.



Dzięki temu, że skręciliśmy w złe miejsce udało nam się zobaczyć bardzo ładny budynek Nadleśnictwa Jarocin, wyremontowany bodajże w zeszłym roku.



Odnaleźliśmy właściwy skręt i znowu znaleźliśmy się nad Wartą. Droga biegła wzdłuż wału przeciwpowodziowego i niestety znowu zdarzały się momenty gdzie piachu było nieco za dużo. Kasia znów wolała prowadzić rower, ale w końcu udało mi się ją przekonać, żeby spróbowała jechać nieco szybciej to łatwiej jej będzie taki piach ominąć. No niestety skończyło się na tym, że w pewnym momencie piachu był na tyle dużo, że straciła równowagę i wylądowała na wale. Obyło się bez urazów i tylko na dodatkowej dawce adrenaliny, ufff.

Ponieważ znowu zaczął spadać mi cukier zjechaliśmy ze szlaku do Orzechowa, aby zakupić coś kalorycznego. Wybór padł na paczkę ciastek i milkę jogurtową. W sklepie, jak to w wioskach wszyscy się znali, dało się wyczuć taką rodzinną atmosferę, której próżno szukać w poznańskich sklepach… Ciastka zniknęły w jakieś 10 minut i ruszyliśmy w kierunku Dębna. Znowu przeprawa promowa, podobnie jak w Pogorzelicy trwało to jakieś 15-20 minut. W oddali widać było most kolejowy, który ponoć jest udostępniony dla pieszych, więc jeśli ktoś nie zdąży na prom to może przedostać się tamtędy na drugą stronę rzeki.

Po zjechaniu z promu i wydostaniu się na wał znów krótka przerwa, co by popstrykać fotki jakiemuś kościołowi. Od tego momentu na trasie robiło się coraz gorzej, bo mieliśmy pod wiatr. Wiatr bardzo zimny i zaczęły nas boleć uszy, a i jakoś pedałować się odechciewało. Po drodze spotkaliśmy muuućkę, stała, gapiła się na nas i trochę śliniła (ciekawe czy na nasz widok, czy to u niej normalne). Kolejna przerwa przy „mini-baobabie” i tym razem obaliliśmy pół czekolady i po jabłku. Kasia zaprezentowała też swoje zdolności w rzucie w dal.




W Lgowie nie było niczego ciekawego, więc po prostu przezeń przejechaliśmy. Na ostatnim skrzyżowaniu na naszej trasie Kasia skręciła w lewo w stronę Śmiełowa, a ja pojechałem w prawo w kierunku Żerkowa, aby zaliczyć jeden z trudniejszych podjazdów w Wielkopolsce. Przyznaję, zasłużył sobie na to miano – długi na 900m (od skrzyżowania do punktu widokowego) i naprawdę wyczerpujący. Pierwsze 300m miałem chęci i power w nogach, potem zostały już tylko chęci i zadyszka. Na górze 2 minuty odpoczynku, żeby uspokoić oddech i na najtwardszym przełożeniu w dół. Niestety wiatr trochę przeszkadzał, więc jak tylko na liczniku pojawiło się 60 km/h dałem sobie spokój, skuliłem nogi, przysiadłem na ramie i dalej zjeżdżałem w takiej pozycji. Jakież było moje zdziwienie gdy sprawdzając maxa licznik pokazał 61,14 km/h. Dokulałem się jakoś do Śmiełowa na parking i jak zszedłem z roweru to poczułem, że kręci mi się w głowie… Oj, brakuje formy, brakuje...

Zapakowaliśmy się do auta i wróciliśmy przez Pyzdry, Wrześnię i Swarzędz do domu. W Pyzdrach mieliśmy posłuchać i popatrzeć na koncert orkiestr dętych i zjeść w końcu watę cukrową. Natomiast w Swarzędzu Kasia odwiedziliśmy cmentarz i Kasia pokazała mi kamienicę wybudowaną przez jej pradziadka.



Rowerem nad Rusałkę

Niedziela, 26 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Z Maleństwem
Wreszcie niedziela poza pracą, pogoda dopisała, więc wybraliśmy się z Kasią na pierwszą w tym roku przejażdżkę rowerową :). Cel - Rusałka. Jechało się miło i przyjemnie, bo na początku było mocno z wiatrem. Z powrotem było trochę gorzej, ale nie ma co narzekać. No może zrobiło się trochę chłodno na sam koniec. Po mieście mnóstwo ludzi jeździło na rowerach, widać nie tylko mieliśmy taki pomysł. Z kolei nad samą Rusałkę naprawdę mnóstwo ludzi na rowerach, ale nie tylko. Sporo mieszkańców zdecydowało się na spacer.


Jedziemy...


..przy RJNJ...


...tutaj na nowej ścieżce rowerowej wzdłuż Bukowskiej.


Kasia o wszystkim pomyślała - ręczniczek, jedzonko, herbatka w termosie.


Zadowolony - jak zawsze na rowerze :).


Mniaaaam, babeczki zrobione przez Kasię :))).


Niektórym słoneczko nazbyt pogrzało :))).


Relaksik na trawce - Kasia.


Widoczek.


Widoczek, a na dole lody włoskie :).


Czyżby łabędzia parka?


Relaksik na trawce - Marek.


Wiatr był na tyle silny, że taki latawiec to świetna zabawa.


I kolejny widoczek.


A gdzie Ty patrzysz Kasiula? Na mnie się spójrz lepiej.


Na mnię mówię! :)


Wracając do domu zajechaliśmy jeszcze do Parku Wilsona, gdzie trwał koncert uwielbienia. Impreza, która odbywa się co miesiąc w różnych miejscach Poznania jest wspaniała okazją by posłuchać pięknych pieśni :). Spotkaliśmy tam też mamę Kasi :).

Koncert uwielbienia w Parku Wilsona.
[/url]

Nie było gdzie usiąść, więc trzeba było skorzystać z trawnika


Jedni śpiewali...


...inni zaś tańczyli...


...a to wszystko na chwałę Bogu Najwyższemu!


Widok na Palmiarnię.


Zooooooommm :)

Na działkę

Poniedziałek, 9 czerwca 2008 · Komentarze(0)
Na działkę

Mieliśmy podjechać z Maleństwem na działkę co by podlać trawkę, ale po drodze zajechaliśmy jeszcze do Anety no i tak żeśmy się rozgadali, że już było za późno, żeby podlewać trawę.

Lampka spisuje się świetnie, acz muszę zmienić tą soczewkę. A teraz jak to piszę, to mi sie przypomniało, że miałem odesłać Tooshowi tę 28 st. na zamianę na 14 st. Ajj, wyleciało mi to z głowy :/

Działka

Środa, 7 maja 2008 · Komentarze(0)
Działka


Mieliśmy do wykonania misję - przywieźć z działki 3 puste butle, aby je następnie napełnić w piątek zawieźć z powrotem i podlać kilka roślin. A wszystko przez to, że na działkach nie włączyli jeszcze wody :(.

Trasę od Kasi do działki zrobiliśmy tego wieczoru 2 razy, bo za pierwszym razem zapomnieliśmy kluczy :). Miła przejażdżka :)



Rusałka

Sobota, 3 maja 2008 · Komentarze(3)
Kategoria Z Maleństwem
Rusałka

Z samego rana (nooo, było już lekko po 10 :P) wybraliśmy się z Kasią na rekreacyjną przejażdżkę nad Rusałkę :). Zaplanowaliśmy 2 kółka i plan zrealizowaliśmy. Mieliśmy też nadzieję, że spotkamy miłego pana z watą cukrową, ale niestety nie pojawił się :(.

Ja przygotowywałem rower, a Kasi się nudziło.


Ach, ten fryz :).


Śmigamy, ale cienie nie dają się zgubić.


A kuku pojedynczo.


A kuku razem.


Śliczny :).


A teraz kilka pozowanych.


Tak wyglądał nasz statyw :), z którego zrobiliśmy kilka ujęć. ednak wszystkich nie wrzucam na stronkę - cenzura :P


Maleństwo zadowolone z rowerowej wycieczki :).


Misja płot

Sobota, 26 kwietnia 2008 · Komentarze(0)
Misja płot


Najpierw do Kasi, a potem na działkę dokończyć płotek. Ostatnie 3 słupki musieliśmy sobie świecić lampą, bo było już całkowicie ciemno. Następnie powrót do Kasi, 3 skibki + gorący barszcz na rozgrzewkę i do domu :).