Późnym wieczorem pojechałem na Dębiec odebrać dopiero co kupiony telefonik :). Pudełk nijak nie chciało się zmieścić do plecaka więc wsadziłem je sobie w gacie. Całe szczęście, że spodenki były na szelkach, bo nie musiałem się obawiać, że mi wypadnie :). Komfort jazdy 2 w skali 1-5 :P.
Najpierw do Kasi, a potem na działkę dokończyć płotek. Ostatnie 3 słupki musieliśmy sobie świecić lampą, bo było już całkowicie ciemno. Następnie powrót do Kasi, 3 skibki + gorący barszcz na rozgrzewkę i do domu :).
Nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić wieczorem to wsiadłem na rower. Przed wyjściem przypomniałem sobie, że wieczorem moja grupa miała robić grilla, więc podjechałem na miejsce i... zostałem :P. Gadka szmatka, robiłem ogólnie za latarnię, ale opłaciło się - dostałem kiełbaskę od Eweliny i Doroty, dziękować :).
...czyli powrót do źródeł :P. W zeszłym sezonie Malta nocą to był względnie stały punkt programu :). Jednak zanim znalazłem się na miejscu zahaczyłem jeszcze o Rusałkę, którą objechałem w 3/4 dookoła.
Nad Maltą nic się nie działo, ino wiaterek dokuczał, bo wiał tak z północnego wschodu i nijak nie dało rady się przed nim schować. Zrobiłem w sumie 2 pełne kółka, przy czym na pierwszym zmierzyłem sobie czas - 11:06.7, co daje średnią w granicach 30 km/h. Ale finał był taki, że opadłem z sił i drugie kółko było już lajtowe. Zatrzymałem się przy źródełku, a potem pstrykałem fotki na mostku i na mecie toru.
Stopień na Cybinie.
Zabawy z "samym wyzwalaczem". Podobają mi się te kreski :).
Halogen ładnie świeci, ale już niedługo przejdzie do rezerwy.
Widoczek w stronę stoku narciarskiego (po lewo) i centrum (środek i prawo).
Mini hangarek na maxi kajaki, a na piętrze (chyba) pokoje dla gości.
Jednak nie przesmarowałem drugi raz łańcucha wczoraj wieczorem, bo przysnąłem nad notatkami z polityki gospodarczej i już mi się nie chciało...
Przed południem wyskoczyłem na Górę Morasko. Pokręciłem się nieco dookoła i wróciłem do domu. W otoczeniu lasów w ogóle nie wiało i momentami robiło się gorąco. Znalazłem też fajną hopkę przy zjeździe ze szczytu. Podjechałem jeszcze pod oczyszczalnię ścieków skąd rozciąga się panorama na Poznań i zjechałem na dół wzdłuż starego toru 4X. Nie chcąc wracać asfaltem wjechałem z powrotem do lasu. Wyjeżdżając zza zakrętu natknąłem się na sarnę :). Czmychnęła z prędkością światła...
Rezerwat przyrody "Meteoryt Morasko"
Tabliczka informacyjna na szczycie 153 m n.pm. (czyli tyle co nic, ot pagórek :P)
Duży na samym szczycie :). Wspomniana hopka. Najazd z góry i 1,5 m w powietrzu.
Jeden z kraterów po meteorycie.
Panorama Piątkowa.
W oddali widać punkt widokowy na Dziewiczej Górze.
Stary tor do 4X. Poskakałbym sobie, ale jakoś miałem cykora...
Po południu wyskoczyłem jeszcze z Bierą w okolice Malty. Miało być rekreacyjnie, ale wyszło jak zwykle :P. Jak był wmordewind to pociskaliśmy, jak wiało z tyłu to też pociskaliśmy. Ogólnie cały czas pociskaliśmy... I teraz jestem dętka :)
Nie ma to jak zejść do garażu po 15 minutach przygotowań i ubierania... i zobaczyć, że łańcuch nie jest na rowerze tylko w słoiku z benzyną :). Moczył się tam skubany od tygodnia... a wszystko przez wakacje w NFZ, zupełnie o tym zapomniałem.
W związku z powyższym zamiast spędzić czas na rowerze, spędziłem go przy rowerze. Myju myju, chlastu chlastu, wyczyściłem napęd na wysoki połysk i nasmarowałem łańcuch. Przed spaniem nałożę jeszcze drugą warstwę, a jutro rano gdzieś wyskoczę :).
Przyjemna wycieczka w okolice Kiekrza. Mieliśmy objechać całe jezioro, ale nam nie wyszło :P. Wyjechaliśmy w Chybach no i się zaczęło... Najpierw pojechaliśmy na Swadzim, ale w porę zawróciliśmy dzięki wskazówkom napotkanego człowieka. Wróciliśmy do Chybów, przejechaliśmy przez jakieś osiedle po czym znowu dojechaliśmy do głównej drogi. Zapytaliśmy w Żabce którędy na Poznań no i jak pojechaliśmy zgodnie ze wskazówkami tośmy się nagle znaleźli w tym samym miejscu, w którym jechaliśmy na Swadzim (4 km kółeczko).
Dojechaliśmy więc znaną już sobie trasą do jeziora i częściowo po swoich śladach dojechaliśmy to znanej już nam stacji BP :). A stamtąd to już raz dwa do domu.
Wieczorową porą, po powrocie z pracy - wyskoczyłem na rower :). Chciałem zobaczyć się z Kasią, ale zdążyłem jej tylko pomachać jak odjeżdżała autobusem z Górczyna... Następnie pojechałem przez centrum nad Maltę, zrobiłem 2 kółka i do domu.
Bilans na dzisiaj: - nakryłem jedną namiętnie ościskującą się parę :P, - jakaś kobieta powiedziała, że wyglądam jak laryngolog :D.
Czas kółka: 12min 26s - kondycji brak, opony typowo nieasfaltowe...