Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2007

Dystans całkowity:359.04 km (w terenie 10.00 km; 2.79%)
Czas w ruchu:14:31
Średnia prędkość:24.73 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:29.92 km i 1h 12m
Więcej statystyk

Do pracy i z pracy

Środa, 6 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Do pracy i z pracy

Ponieważ jadąc MPK nie zdążyłbym do pracy na czas, więc pojechałem rowerem. Czas - 2 razy szybciej niż komunikacją miejską :). Po pracy pojechałem jeszcze na Chrobrego gdzie odbywało się "spotkanie po latach" ludzików z liceum :)

Zamiast nauki :P

Wtorek, 5 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Zamiast nauki :P

Sesja za pasem, a ja zamiast się uczyć postanowiłem wyskoczyć na rower. Była ku temu okazja, bo na rachunkowości były tylko wpisy, miałem więc godzinę na górkę.

Nowe oponki toczą się niemal bezszelestnie. Nowy licznik sprawuje się wyśmienicie. Nie oszczędzałem się dzisiaj, bo wiedziałem, że będzie krótko i gdy dojechałem do Śródki miałem średnią 29,11 km/h (na Garbarach było 30,13 km/h spadło gdy toczyłem się do ronda bez pedałowania).

Zajechałem na ESSO celem podpompowania kółek. Manometr wskazywał w obu kołach niecałe 2,5 bara, więc podwoiłem tę wartość i... wracało się naprawdę super. Owszem, czułem szczeliny w kostce brukowej, ale opony stawiały minimalny opór.

Z powrotem, na Alei Wielkopolskiej pogoniłem 50,5 km/h (obok aut, więc było troszeczkę łatwiej), ale potem przez Sołacz i Olimpię musiałem łapać oddech i jechałem spokojnie 26-28 km/h. Na Golęcinie z przystanku akurat ruszało 95, ale skubany miał trochę więcej pary w kołach (:P) i po 400 metrach (54,02 km/h) zaczął mi wyraźnie uciekać, więc dałem spokój i od tego momentu zaczął się mój koszmar.

Na wiadukt wjechałem jeszcze przy 32 km/h, ale potem zacząłem ciężko oddychać i domu dojechałem już na luzie wręcz. Wstawiłem rower do garaży i zaczęło mi się kręcić w głowie, a tu jeszcze trzeba na 2. piętro wejść :). Posiedziałem trochę na poręczy z głową między kolanami, posapałem, posapałem i żałowałem, że w ogóle poszedłem na ten rower. Mocno pochylony wdrapałem się do domu i walnąłem się od razu na podłogę do salonu gdzie przeleżałem prawie 10 minut. Nigdy więcej...

No to teraz wracam do nauki :(