Gorąco...

Poniedziałek, 16 lipca 2007 · Komentarze(3)
Gorąco...

Wstępik
Prognozy były obiecujące, a nawet za bardzo obiecujące - 35 stopni w cieniu to nie przelewki. Dlatego też z domu wyjechałem chwilę po 8 rano, ale na termometrze juz było ponad 25 stopni. Pojechałem do Lubonia, starając się trzymać puls w widełkach 150-165 co by się zbyt szybko nie zmęczyć. Do Kasi, po 15 km dojechałem i tak cały mokry... A po powrocie było jeszcze gorzej, termometr pokazywał w cieniu 40 stopni !!!



Lody w Puszczykówku :)
3 minutki "kwękania" ze strony Kasi i już zbierała się do wyjścia. Z początku wizja jazdy do Puszczykowa wzbudzała u Maleństwa niechęć, ale dała się przekonać. W Puszczykówku, które było naszym celem, byliśmy po 45 minutach. W żadnym wypadku nie spieszyliśmy sie. Kasia nie mogła być zbytnio zmęczona, bo na 13 jechała do pracy. Nagrodą były 3 gałki lodów w lodziarni przy dworcu :). Zrobiliśmy kilka zdjęć (nie obyło się bez szwankowania aparatu), zjedliśmy lody i wróciliśmy do Poznania. Kasia zrobiła dzisiaj uczciwe 24 km :). Milusio.



Kasia do pracy, a ja...
W domu przekąsiliśmy pyszną (chłodną !!!) zupę owocową autorstwa mamy Kasi - pychota :). Ja pozmywałem naczynia, a Maleństwo przyszykowało się do wyjścia. Odprowadziłem ją na autobus i już miałem jechać, gdy Kasia zadzwoniła, że zapomniała klucz do szafki w pracy. Wróciłem się do domu, wziąłem klucz i rura na Górczyn. Ufff, to był męczący przejazd, ale owocny - 12 min z Lubonia na Górczyn - tyle co autobus 56, gdy nie ma korków na Głogowskiej :). Wręczyłem kluczyk, chwilę porozmawialiśmy i Kasia poszła do tramwaju, a ja ruszyłem... nad Maltę.

Drugie śniadanie
W nogach miałem już 45 km, ale mimo lejącego się z nieba żaru miałem ochotę na więcej. Recepta bya prosta - 3 kółka nad Maltą załatwią sprawę. Po drodze, za Selgrosem poczułem niedocukrzenia więc zatrzymałem się przy kiosku, wypiłem ostatni mój soczek i zagryzłem jeszcze Marsem i Lionem. Było cacy. Zrobiłem przy okazji fotkę chyba najlepiej przygotowanej ścieżce rowerowej w Poznaniu. Ma kilka uchybień w postaci kilku nie do końca obniżonych krawężników, ale poza tym jest naprawdę super.



Gorąco, gorąco, gorąco...
Na Malcie ruch był bardzo mały, zapewne przez ten upał. Nie przypominam sobie, żebym kogoś wyprzedzał... Za każdym razem gdy byłem przy źródełku zatrzymywałem się, nalewałem świeżej wody do bidonu, z czego 1/3 wylewałem sobie małymi strużkami na kark i plecy - przyjemne orzeźwienie. Na pierwszym kółku akurat ruszała Maltanka i pstryknąłem jej fotkę w czasie jazdy. Strasznie się ślamazarzyła i szybko została z tyłu. Duży ruch, ale bardziej pieszy niż rowerowy panował za to przy źródełku.



Zaokrąglam :)
W drodze powrotnej do domu jechałem spokojnie. Niedawno odkryłem, że jazda na maksa po mieście to często jedynie minuta, dwie przewagi, a ja nie miałem mocnych ograniczeń czasowych. Gdy zjechałem do garażu, licznik wskazywał 79,92 km! Nie mogłem tego tak zostawić i podjechałem do sklepu po gazetę i jeszcze kupiłem sobie kilogram bananów. Ostatecznie wyszło 80,25 km :). W domu odpoczynek zacząłem od wypicia soczku i zjedzenia dwóch bananów. Potem prysznic i po jakichś 30 min miałem tylko 114 cukru (normalnie po takim posiłku powinno być z 350) - rower to jest to :).



Jutro ponownie do Puszczykowa, ale tym razem z Łagodą. W planach mała kąpiel w Jeziorze Jarosławieckim :D. Mam nadzieję, że dam radę :). Tfu! DAM RADĘ !!! :)

Wskazania pulsometru
Hi: 5%
Lo: 54%
In: 41%
avg: 136
max: 210

Komentarze (3)

Tak, pulsak po lewej, licznik po prawej :)

DuzyMarek 22:51 wtorek, 25 września 2007

No chyba, że drugi to pulsometr, no jasne, że tak. Sorki zmęczony jestem :) hehehe

Batman 16:33 wtorek, 25 września 2007

Hej, a po co Ci dwa liczniki? ;)
Pozdrawiam

Batman 16:32 wtorek, 25 września 2007
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa orobs

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]