Nocny patrol

Środa, 27 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Kategoria Z Łagodą
Nocny patrol

Wreszcie się udało! Pogoda co prawda nie sprzyjała (bardzo silny wmordewind, zimno), ale przynajmniej nie padało (no prawie). Zasady były takie jak poprzednio - Łagoda podjechał o 23:10, ja zamykam kafeję i jedziemy nad Maltę :). Wszystko zgodnie z planem (5 minut poślizgu z mojej strony, czyli w normie :P), pozamykałem, poubierałem się i pouzbrajałem się w te moje gadżety.

Na "dzień dobry" poświeciłem Łagodzie po oczach halogenikiem :P, ale to w końcu starsdzy brat więc króciutko :). Zgraliśmy pulsometry, ustaliliśmy którędy jedziemy i w drogę. Nasza trasa: Wierzbięcice -> Niezłomnych -> Kościuszki -> Krakowska -> Most Rocha -> Kórnicka -> Jana Pawła II.

Na rowerze, jak wiadomo, jest niebzpiecznie. Za dnia duzy ruch samochodów, a w nocy... pieszych. Łażą gdzie popadnie. Pierwsze spotkanie mieliśmy na wysokości Starego Browaru, w miejscu gdzie jest droga pieszo-rowerowa o szerokości bodajże 1 m i minąć się z kimś z naprzeciwka się po prostu nie da. Chwilę później samochody stojące na ścieżce, więc znowu trzeba się ocierać na chodniku o pieszych. Potem długo, długo spkój, aż do Kórnickiej, na wysokość budynków Politechniki. Mrygam tym swiatełkiem i mrygam, nawet się odwrócili, ale i tak nie zeszli z drogi dla rowerów. Skończyło się na kilku gramach gumy zostawionej na nawierzchni.

Przed Mostem Rocha, Łagoda włączył swoją Sigmę Ellipsoid. Świetna lampka... ale w obecnej sytuacji należało ją nazwać zwykłym świecidełkiem. Odpowiedź Łagody była natychmiastowa:

"Przynajmniej nie wygląda jak żarówka zwinięta mamie z kuchni" :).

Nad Maltą wiatr dawał się mocno we znaki, w szczególności po północnej stronie. Z kolei tam gdzie było szeroko mogliśmy sobie spokojnie pogadać. Zeszło między innymi na temat kalorii liczonych przez Donnay'a, a konkretnie o tym jakie parametry tam ustawić (w instrukcji do podanej dyscypliny sportu jest podany zakres liczb i nikt nigdzie nie wie jaką wartość ustawić). To był moment, kiedy Łagoda walnął tekst dnia (właściwie to wieczoru):

"A tam w ogóle jest taka dyscyplina jak rowering?" :D

Zrobiliśmy 2 kółka w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara po czym zatrzymaliśmy się na przerwę. Łagoda poszedł pod drzewko (nie omieszkałem go podświetlić co nieco), wciągnął Snickersa, nawet zrobiliśmy sobię fotkę (trzeba było zrobić drugą, bo na pierwszej nie zmieściłem się w kadrze :P). Dostałem też od starszego brata dwie opaski odblaskowe, bo stwierdził, że na rękach mu są niepotrzebne :).



Ostatnie kółko, już w odwrotnym kierunku, było znacznie korzystniejsze w kwestii wykorzystania wiatru. Odległość niby ta sama, nawet czas podobny, ale zmęczenie dużo niższe. Gdy się rozjeżdżaliśmy zaczynało padać. Łagoda miał wmordewind aż do samego domu, ja trochę lepiej, bo momentami wiało trochę z tyłu.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa piewa

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]