Pracowita sobota
Sobota, 19 maja 2007
· Komentarze(0)
Kategoria Samemu
Pracowita sobota
Cały dzień poza domem, rano do Lubonia na działkę, trochę zielska powyrywaliśmy z Kasią i Grzegorzem. Nie jestem urodzonym działkowcem i babranie się w ziemi to nie jest moja mocna strona w życiu, ale było nawet przyjemnie i wesoło :).
Wczesnym popołudniem udałem się na Dębiec (a Kasia do pracy) gdzie skosiłem trawę (spaliłem sobie troszeczkę plecy na słońcu) i poprzestawialiśmy z Łagodą trochę stoły przed komunią Kacpra. Na zakończenie Kacperek zabrał mnie na krótką wycieczkę po okolicach, zrobiliśmy około 4 km i Kacperek pod koniec był już trochę zmęczony. Ja zresztą też, w końcu cały czas coś robiłem...
Jakby tego było mało to musiałem "odpracować" przegrany zakład z Mariolą - stawką było posprzątanie zboru... Do moich zadań należało umycie toalety (nie tak źle - robię to co tydzień w domu :D) no i odkurzenie kaplicy. Uporałem się z tym w niecałe 2 godziny z przerwami na nagrywanie płytek.
W domu byłem przed północą i byłem naprawdę padnięty. A najgorsze, że kabelek od licznika zaczął szwankować i od Dębca nie mogłem z nim poradzić, dlatego takie okrągłe dane z jazdy (dość dokładne szacunki).
Cały dzień poza domem, rano do Lubonia na działkę, trochę zielska powyrywaliśmy z Kasią i Grzegorzem. Nie jestem urodzonym działkowcem i babranie się w ziemi to nie jest moja mocna strona w życiu, ale było nawet przyjemnie i wesoło :).
Wczesnym popołudniem udałem się na Dębiec (a Kasia do pracy) gdzie skosiłem trawę (spaliłem sobie troszeczkę plecy na słońcu) i poprzestawialiśmy z Łagodą trochę stoły przed komunią Kacpra. Na zakończenie Kacperek zabrał mnie na krótką wycieczkę po okolicach, zrobiliśmy około 4 km i Kacperek pod koniec był już trochę zmęczony. Ja zresztą też, w końcu cały czas coś robiłem...
Jakby tego było mało to musiałem "odpracować" przegrany zakład z Mariolą - stawką było posprzątanie zboru... Do moich zadań należało umycie toalety (nie tak źle - robię to co tydzień w domu :D) no i odkurzenie kaplicy. Uporałem się z tym w niecałe 2 godziny z przerwami na nagrywanie płytek.
W domu byłem przed północą i byłem naprawdę padnięty. A najgorsze, że kabelek od licznika zaczął szwankować i od Dębca nie mogłem z nim poradzić, dlatego takie okrągłe dane z jazdy (dość dokładne szacunki).